grynaplus

GRYNAPLUS

Ładowanie...

grynaplus

GrynaPlus

banner-badge

Blog

Znajdują się tu wszystkie artykuły napisane przez naszych użytkowników!

12

Blakszip

3 lata temu

Gamedec - recenzja gry

Gamedec jest polską produkcją z pogranicza przygodówki  i RPGa, opartą na serii książek autorstwa Marcina Przybyłka, których niestety nie czytałem, więc się do nich nie odniosę. Gra osadzona jest w końcówce XXII wieku, kiedy to ludzkość zamieszkuje strzeliste, odizolowane od świata miasta i znaczną część życia spędza w wirtualnych rzeczywistościach porównywalnych do współczesnych nam gier. Tytułowy Gamedec, czyli Game Detective to taki “gierczany detektyw” rozwiązujący sprawy w tych tzw. “wirtualiach”. Mechanicznie gra przypomina trochę Disco Elysium, bo też przemierzamy sobie pseudo-izometryczne lokacje, a większość interakcji ze światem i postaciami ma formę dialogów. Nie polujemy tu na piksele, bo interaktywne obiekty same oznaczają się stosowną ikonką kiedy się do nich zbliżymy. Nie ma tu żadnego ekwipunku ani statystyk jako takich, ale za wykonywanie różnych działań otrzymujemy punkty w czterech kategoriach opartych o jungowską typologię osobowości. Za te punkty możemy w drzewku rozwoju odblokować zdolności otwierające przed nami nowe opcje dialogowe i działania. Np. będziemy mogli zachowywać się jak agresywny człowiek ulicy, cracker obchodzący zabezpieczenia albo rzekomy influencer, zwany tu infotainerem, który omami rozmówcę swoim krasomówstwem i zasięgami. I jakkolwiek krzywię się przy każdym przypadku osobliwej fascynacji współczesnej popkultury przestarzałą psychoanalizą i jej pochodnymi. Różne odwiedzane światy oraz lokacje oferują też jakieś swoje mechaniki. W Farmville’owym Harvest Time możemy sadzić owoce i warzywa, aby nafarmić pieniędzy, które można potem do czegoś wykorzystać. W barze obsadzonym przez dwie frakcje możemy wkraść się w łaski jednej z nich, kosztem relacji z drugą i przesunięcie paska w jedną ze stron da nam inne poszlaki. No i w niektórych rozmowach możemy wybierać między empatycznym podejściem, a wywieraniem nacisku - to całkiem fajna mechanika, bo wymaga wyczucia, które wypowiedzi wyprowadzą rozmówcę z równowagi, a które go uspokoją. Kłódeczki na pasku sugerują momenty, w których przesłuchiwany się otworzy i ujawni nowe informacje. W każdym momencie śledztwa mamy też jedno lub kilka pytań, na której trzeba znaleźć odpowiedzi i po zebraniu informacji pojawiają się one w oknie dedukcji, a kiedy ustalimy dość faktów to musimy wybrać jedną z hipotez. Nie zawsze udaje się zebrać wszystkie poszlaki, a innym razem zebrane informacje nie są jednoznaczne, więc trzeba tu korzystać z intuicji. I kiedy już podejmiemy decyzję w pewnych dialogach aktywne są tylko określone opcje dialogowe, więc w tym oknie dedukcji niejako wybieramy ścieżkę, którą dalej podążymy. I to w zasadzie cała mechaniczna warstwa gry. Prosta, przejrzysta i sensownie służy opowiadaniu historii oraz podejmowaniu wyborów. A wybory są tu kluczowe, bo na nich oparta jest cała gra. Twórcy nawet nazywają Gamedec RPGiem adaptatywnym, który dostosowuje opowieść do decyzji gracza. 

 

Gamedec z nową datą premiery – Grajmerki

 

Ukończyłem grę w około 15-16 godzin, starając się zebrać jak najwięcej poszlak i podjąć najlepsze możliwe decyzje, a potem zagrałem inną postacią od nowa przez kilka godzin, aby zobaczyć na ile uda mi się wykoleić opowieść z poprzednio obranych torów. Iii… wnioski są takie, że różnorodność jest zauważalna, ale tak całkiem to się tej fabuły nie odmieni. Ot, już na początku próbujemy odkryć w jakiej grze powinniśmy szukać pewnej postaci i możemy zdecydować błędnie. Nawet trafiamy wtedy do nowej lokacji, której przy pierwszym podejściu w tym miejscu nie widziałem, ale gra w jednym dialogu koryguje nasz błąd i przenosi do właściwego miejsca. Niemniej wyraźnie można tu nieco namieszać. Wyciąć pewne fragmenty opowieści, zmienić los pewnych bohaterów, pozyskać inne informacje i odmienić finał śledztwa. Konsekwencje naszych działań potrafią do nas wrócić po wielu godzinach gry, bo to jak postępowaliśmy z kimś na początku wpłynie na to jak się do nas odniesie ta sama osoba napotkana w barze pół gry później. Albo czy w ogóle się tam pojawi i ujawni pewne informacje. I tak, oczywiście mamy tu ten klasyczny motyw, że akcja dzieje się w ogromnym mieście, ale oczywiście nasz bohater co chwila wpada na tych samych ludzi. Syndrom “ale ten świat mały” w pełnej okazałości. Chociaż to oczywiście działa, bo spaja całą opowieść. Trudno mi ocenić czy wybory oferują na tyle dużo różnorodności, aby bawić się dobrze przechodząc grę drugi raz. Mój problem z drugim podejściem był taki, że przy pierwszym dość dobrze rozgryzłem większość tajemnic, więc grając drugi raz musiałem celowo podejmować błędne decyzje, aby zobaczyć coś innego. Niemniej wybory są o tyle fajne, że dają uczucie kontroli nad opowieścią i wrażenie, że przeżywa się własną, indywidualną wersję historii. 

A jak się prezentuje sama fabuła? Całkiem nieźle. To dobrze napisana historia, na którą składa się kilka śledztw z nieoczywistymi rozwiązaniami i łączący je wątek nadrzędny prowadzący do finału. Samo zakończenie wywołało we mnie mieszane odczucia, bo nie przepadam za wykorzystanymi tu motywami fabularnymi, ale to bardziej kwestia mojego gustu niż faktyczny zarzut. Rzecz jest solidna i różnorodna. Wirtualne światy fajnie nawiązują do realnie istniejących dziś gatunków gier. A to farmimy dynie w Farmville’owym Harvest Time, a to próbujemy się dostać do klanu w inspirowanym Japonią MMO. Gamedec lekko żartuje sobie z cech kojarzonych z grami różnych gatunków. Nadrzędny świat gry też jest całkiem interesujący oraz złożony i to jak sądzę zasługa bogactwa literackiego pierwowzoru. Niemniej ignoranci tacy jak ja są przez twórców całkiem sensownie wprowadzani w realia. Może nie wyłapałem jakichś nawiązań, bo nie czytałem książek Marcina Przybyłka, ale z ogarnięciem tego jak działa świat nie miałem problemu. Za każdym razem kiedy w jakiejś rozmowie pojawia się nowe pojęcie w encyklopedii gry materializuje się hasło, które temat wyjaśnia. Oczywiście oznacza to sporo czytania, ale cały Gamedec czytaniem stoi. Nie ma tu może aż tyle tekstu co w Disco Elysium, ale ta gra jednak głównie polega na pochłanianiu literek. A tematycznie Gamedec to nieco czarnego kryminału i cyberpunk pełną gębą. Nie taki z cyberwszczepami, a taki bardziej matriksowy.

 

20% Gamedec on GOG.com 

 

Lokacje wyglądają świetnie, a postacie są ładnie animowane, ale samych animacji nie ma zbyt wiele, bo większość działań komunikowana jest tekstowo. Ot, didaskaliami pisanymi kursywą. Słychać też, że to gra o niedużym budżecie - żadne postacie nie mają tu głosów i mówią jedynie napisami. Dosłownie w paru momentach słyszymy jakiekolwiek głosy - kiedy przechodzimy koło gadającej reklamy albo włączamy wiadomości w telewizji. Muzyka w tle jest całkiem niezła, ale tak subtelna, iż w ogóle nie zwraca się na nią uwagi. Ale może to i lepiej, bo nie przeszkadza w skupieniu się na czytanym tekście, a jednak tworzy stosowny klimat każdego z odwiedzanych światów. No i mamy tu oczywiście polską wersję językową. Podejrzewam, że scenariusz gry mógł być pierwotnie napisany po polsku, więc jest ona nie tylko dobra, ale i - jak sądzę - to z niej Gamedeka tłumaczono na inne języki. Niestety gra ma kilka problemów różnego rodzaju. Jedyne co mnie tu kłuło w oczy narracyjnie to te nieszczęsne wypowiedzi wynikające ze zdolności Infotainera, czyli momenty kiedy bohater udaje influencera. Strasznie mi się to gryzło z klimatem gry oraz stylem sąsiadujących wypowiedzi, a fakt, że nasz protagonista jest w stanie cokolwiek uzyskać od swoich rozmówców tym sposobem wydawał mi się jeszcze bardziej kuriozalny. Ale niestety Gamedec ma też sporo problemów technicznych. Dwa razy zdarzało mi się, że gra odtwarzała mi jakąś konwersacje przy wejściu do określonej lokacji, prowadzący ją bohaterowie wychodzili, a jeśli później znowu wszedłem do tego miejsca ponownie natrafiałem na tę samą rozmowę prowadzoną przez pustą przestrzeń, bo aktorzy opuścili scenę tego zbugowanego dramatu. Innym razem przedmiot, który uprzednio zniknął w wyniku pewnych wydarzeń, znowu pojawiał się na miejscu jeśli zapisałem stan gry, wyszedłem z niej i wróciłem. Sam tekst zawiera też wiele błędów - najwyraźniej formatowany jest przy pomocy tagów podobnych do htmlowych, aby uzyskać pogrubienie, kursywę lub odnośnik w encyklopedii. I nierzadko trafiałem na tagi zapisane z błędem i zamiast kursywy albo linka widziałem odrobinę kodu zaszytego w tekście. Zdarzyło mi się też, że w pewnym labiryncie pod koniec gry utknąłem na moście, na końcu którego powinna pojawić się platforma, ale tu się nie pojawiła. Na szczęście zapisanie gry i wczytanie zapisu naprawiło problem. I ten finałowy labirynt to chyba najgorsza część Gamedeca - nużąca i pełna żmudnych zagadek. Jedyna sekwencja, w której musiałem się zmuszać do grania dalej. I niestety niezbyt krótka.

I oto cały Gamedec. Średniobudżetowa, ale i tak ambitna gra przygodowo-RPGowa oparta na dialogach. Może nie tak intrygująca i rozbudowana jak podobne Disco Elysium, ale wciąż świetnie napisana rzecz z ciekawymi zwrotami akcji, różnorodną stylistyką, interesującym światem, a do tego cała po polsku. Czuć, że tam gdzie Gamedekowi zabrakło budżetu tam nadrabia pasją twórców. Szkoda, że gra jest dość zabugowana, ale nie na tyle, aby mnie odwieść od spędzenia z nią kilkunastu godzin.

0 Komentarzy

Ostatnie wpisy