grynaplus

GRYNAPLUS

Ładowanie...

grynaplus

GrynaPlus

banner-badge

Blog

Znajdują się tu wszystkie artykuły napisane przez naszych użytkowników!

8

VirtusDno

3 lata temu

Recenzja: Battlefield 4

Recenzja: Battlefield 4

 

Battlefield 4, czy  rewolucja w podejściu do projektowania poziomów? Prawda jak zawsze leży gdzieś „pomiędzy”.

Battlefield nie robi większego wrażenia w pierwszym starciu. Zacząłem nawet - po zakończeniu kampanii i wiele razy zastanawiałem się, czy ludzie nazywają cztery BF3 i źle. Ponadto mnóstwo błędów zarówno w trybie dla jednego gracza, jak i online, jeszcze bardziej mnie wkurza. Jednak BF

 nie jest grą  dla jednego gracza, a po kilku bitwach online nie pokazała się też z jak najlepszej strony. Dlatego spędziłem  prawie 

10 godzin grając w trybie multiplayer, bawiąc się, a nawet eksperymentując z pustymi serwerami. I to jest jedyny powód, dla którego BF

 nie wygrał 1/10...

 

Kampania Ale zacznę od kampanii dla jednego gracza, bo to smutna misja prasowa - musisz też opisać i ocenić  coś, co robisz nie mam. Nie chcę się ruszać nawet kijem. Od ostatniej części intryguje mnie, dlaczego studio tak doświadczone i tak szanowane jak DICE utrudnia marketerom zmuszenie Szwedów do powiązania tych niefortunnych historii.

Tak zwana kampania - dla mnie trudno nazwać to jedynym czterogodzinnym festiwalem scenariuszowym - rozczarowuje pod każdym względem. Nie dość, że jest to dalekie od głupiej, ale spektakularnej rozpusty typowej dla gier konkurencyjnych, to w dodatku odbiera nawet bardzo udaną, moim zdaniem, "żołnierską" atmosferę z poprzedniej historii. Wszystko to teraz leży gdzieś pomiędzy chęcią dogonienia serii Call of Duty a próbą utrzymania realizmu, biorąc pod uwagę otchłań nijakości, która się między nimi rozciąga. I myślę, że to słowo najlepiej oddaje ducha kampanii. To było po prostu mdłe, bez nowych pomysłów, nudne i szkicowe.

Tu nie ma szczególnie zapadających w pamięć scen, nieodpartych bohaterów, a możliwość dokonania ważnego dla nas Wyboru – zgodnego z duchem czasu i aktualnych trendów – wywołuje jedynie żałosny uśmiech. Ponadto wątpliwa przyjemność z gry jest skutecznie zabijana przez mnóstwo błędów. Czasami samo bycie w złym miejscu wystarczy, by  zablokować możliwość otwarcia drzwi jednemu z naszych towarzyszy, który często celowo chowa się na środku mapy nawet po zakończeniu gry, co dodatkowo utrudnia pogoń za postępem. Takich błędów było wiele nawet w szkole i wiele razy w tak  krótkiej grze musiałem  się ratować, wczytując poprzedni zapis gry.Więc jeśli chcesz kupić BF tylko na kampanię, to serdecznie odradzałbym. Nawet po łatach i dużej wyprzedaży ta kampania wciąż nie jest tego warta.

Multiplayer

Moje spotkania z multiplayerem były bardzo różne - ale też nie bez  poważnych problemów. Nie będę  ukrywał, że  od dawna jestem fanem serii, a jeśli chodzi o rozgrywkę sieciową, oceniam ją znacznie wyżej niż oferty konkurencji. Tutaj pozwolę sobie podzielić recenzję na trzy fazy, z których każda opisuje, co lubię w multi BF, co wywołuje mieszane emocje i na co twórcy zasługują ze scenariusza kary za zły program.

Bardzo podobają mi się karty dostępne w podstawowej wersji gry. Zarówno te w plenerze, jak i w mieście oferują mnóstwo okazji do zaprezentowania niemal każdej dostępnej klasy żołnierza. Większość z nich – poza bardziej przytłaczającą Operacją Blokada – pozwala sprawdzić się zarówno obozowiczom i inżynierom, jak i fanom wszelkiego rodzaju pojazdów. Nawet  największe i najbardziej otwarte mogą zostać zademonstrowane przez graczy, którzy nie nadrobią zaległości na starcie lub pojawią się ponownie w jednym z wielu pojazdów; zwykle wiele budynków, wzgórz i dołów, a nawet przejść pod ziemią. W rezultacie było mniej sytuacji, w tym w trzech przypadkach, w których czołg z przechwyconą załogą mógł terroryzować i kontrolować dużą grupę wrogiej piechoty.

Dzięki temu rozgrywka, choć wciąż nękana taktycznym hałasem, jest znacznie bardziej dynamiczna. Nawet na największych mapach sytuacja może się zmieniać jak w kalejdoskopie, a w Podboju punkty zmieniają właściciela w bardzo rzadkim tempie. Podoba mi się też to, że tylko w niektórych przypadkach mamy „dobry dostęp” do danych punktów, najczęściej wrogich stosów i bunkrów. Jednym z najlepszych sposobów testowania kart z mojego technicznego punktu widzenia jest testowanie ich „na kopalni”. Jeśli sam często je instaluję i od czasu do czasu spotykam je z czołgiem, oznacza to, że mapa jest  przewidywalna. Do tej pory w BF pracuję z palnikiem i eksplodowałem tylko kilka razy. To jedna z najlepszych kart w najnowszej historii serii.

W końcu powraca zdrowy dla środowiska wzorzec niszczenia. Od gigantycznych lejków i materiału filmowego, po możliwość całkowitego zawalenia się mniejszych budynków, wszystko to może oczywiście wpłynąć na przebieg gry. Czuję też, że  znacznie wzrasta liczba przejezdnych ścian, a nowością jest rozszerzenie tego systemu również na niektóre drogi. Szkoda, że ​​jest tak mało miejsc.

Jednak największym pozytywnym zaskoczeniem  dla mnie w BF jest zużycie wody. Mówiąc dokładniej, mogą podróżować na nim pojazdy, od szybkich skuterów (które już znamy), przejeżdżając obok pływających transporterów opancerzonych, które w końcu kończą swoją misję i lądują w tonowej łodzi. Budynek jest lekko wyremontowany. Ten ostatni, prowadzony przez utalentowanego gracza z dobrą załogą, może siać spustoszenie i zniszczenie – choć nie jest łatwy do ataku – do tego stopnia, że ​​jest świetnym zabójcą dla awansowania, zwłaszcza na mapie Paracelach Storm. Wspaniałą rzeczą jest to, że woda może być tutaj zarówno naszym największym sprzymierzeńcem, jak i  wrogiem, będąc w stanie spowolnić natarcie wroga, a następnie skutecznie spowolnić nasz kontratak. Szkoda, że ​​nie ma więcej map niż Hajna Resort czy Mekong Dam, które łączą niemal wszystkie cechy pozostałych.

Podoba mi się - choć nie odblokowałem jeszcze  wszystkiego - umiejętność balansowania broni. W końcu zaczął  pasować do modelu gry bardziej realistycznie niż inne strzelanki zręcznościowe. Bronie z tej samej grupy mają teraz znacznie bardziej podobne statystyki, a różnica dotyczy głównie ich „obsługi” lub dostępnych trybów strzelania. Oznacza to, że nawet podczas podstawowego biegu, ale wyposażonego zgodnie z naszymi upodobaniami, nie czuliśmy, że faceci na końcu drzewa mają nad nami przytłaczającą przewagę. Umiejętności zawodnika są zdecydowanie ważniejsze niż posiadany przez niego sprzęt. I tak powinno być.

Cieszymy się również z decyzji o zwiększeniu liczby członków serwisu do pięciu, co  oczywiście oferuje znacznie lepsze możliwości współpracy dla nieco większych grup znajomych graczy. Lubię też jak „wymusić” współpracę. Cóż, wykonując określone akcje grupowe, zdobywamy punkty, które z kolei odblokowują inne ulepszenia drużyny. Im bardziej zwarta grupa, tym większe i szybsze przyrosty - całkiem spore. Do współpracy uruchamiany jest duży, dyskretny system. Chociaż niestety zauważyłem  pierwsze objawy patologii. Jeden z graczy odmówił mi naprawy czołgu, "bo czeka na swoich ludzi i na nic się nie zda ryzykować"...

Levolution. Hasło tego dnia ma zaszokować światem sieciowych strzelanek. Shake nie trzęsie się, ale przyznaję, że to naprawdę fajny dodatek do rozgrywki. Chodzi o to, że w wyniku działań gracza lub „sił natury” nasze wirtualne pole bitwy po pewnym czasie trochę się zmieni. Możemy więc dramatycznie podnieść poziom wody na już zalanym obszarze, zniszczyć gigantyczny biurowiec na środku mapy lub zostać uderzonym przez huragan na tropikalnych wyspach. I tak, zadziałało, ale… tylko za pierwszym razem. Gracze  szybko dostosowują się do nowych warunków, a druga gra na tej samej mapie nie jest niczym nowym, automatycznie przełączamy się  na działanie w zmieniającym się środowisku. Odnoszę nawet wrażenie, że czasami zmiany w skali mikro (zawalony budynek otwiera strzelnicę) są w wielu miejscach większe niż zmiany w skali makro.

To samo dotyczy czynników środowiskowych. Wydaje się, że jesteśmy w stanie otwierać i zamykać niektóre drzwi, kraty i tym podobne, ale w rzeczywistości prawie nikt ich nie używa. Powód jest zwykle bardzo prosty –  to strata czasu. Efekt po prostu nie jest  wart ryzyka,  jakie narażamy, próbując wejść w interakcję z takim elementem. Może to wyglądać inaczej  na normalnych serwerach, ale na hardcore, gdzie łatwo jest umrzeć, nie widziałem, by ktoś zbyt często korzystał z tych możliwości.

Battlefield przedstawia również poszukiwaną przez wielu graczy rolę dowódcy. Dowódca nie jest jednym z graczy, ma dodatkową zarezerwowaną pozycję i –  jak  w rzeczywistości – obserwuje pole bitwy „z góry”, ograniczając się do wyznaczania celów i wspierając sojuszników na wiele sposobów. Chodzi o to, że w obecnej formie podczas grania w gry losowe jest to bardziej użyteczna ciekawostka niż ważna część gry. Chyba musisz poczekać, aż zmienią się nastawienie graczy, przyjmą nowy sposób myślenia i ostatecznie zaczną słuchać wydawanych poleceń. Bez tego  nawet najlepszy dowódca byłby tylko ozdobą po kliknięciu w ikony. Dlatego oceniając produkt komercyjny dla mas – choć w pełni rozumiem rolę, jaką ten mechanizm odgrywa w przypadku klanów – nie dokonałem do tej pory jednoznacznej oceny. To zajmuje więcej czasu.

Tryby gry również należą do kategorii „fajne, ale nieprawdziwe”. Oczywiście  nie mam żadnych skarg na King of the Battlefield Four, czyli Conquest. To nieśmiertelny  klasyk, najbardziej epickie bitwy, masa pojazdów, zasadzki, skoki spadochronowe na tyły wroga, snajperzy czający się wszędzie  i wyraźnie panujący w zabawnym trybie serwerów. Oczywiście mamy też inne klasyki, jak sztormowa pogoda. W większości przypadków nawet sukces, chociaż nadal uważam, że jest daleko od mapy ataków Bad Company 2. Przy maksymalnej liczbie graczy standardowa liczba biletów jest również ustawiona zbyt nisko.- na otwartej przestrzeni jest dużo kart, więc trupy są bardzo gęste, a na podobnych poziomach umiejętności atakujący rzadko mają szansę przebić się do drugiej bazy.

Metody Zabij i zneutralizuj, czyli noszenie bomby, to powiew świeżego powietrza. I choć radzą sobie całkiem nieźle na otwartych mapach, zniszczenie w Operacji Blokada jest koszmarną rekonstrukcją słynnego metra. Granaty,  granaty wszędzie, najprostszy sposób na uchwycenie radości. Jak na wiele gier, każda z nich przebiega niemal identycznie – wielki sprint w kierunku środkowej komory i brak niespodzianek do samego początku. Pierwsze kilka razy to dość stresujące i przyjemne doświadczenie, ale zabawa szybko ginie przez nudę i rutynę. Choć trzeba przyznać, że jest to chyba najlepsza mapa i najlepszy tryb (bez biletów!) Poza tym ma straszne błędy, ale za chwilę o wiele więcej.

W tej kategorii umieściłbym również projektowanie graficzne. Czemu? Z dwóch powodów. Przede wszystkim nie jest to kwestia konkretnego skoku jakościowego w stosunku do poprzedniego. Tylko gracze z mocnym sprzętem, którzy pasjonują się analizą cząstek, będą mogli dostrzec znaczącą różnicę w porównaniu z BF3. Drugi punkt to gra w trybie super multiplayer... tylko komplikuje ci życie. Zwykłe odbicia, odbicia, rozpraszanie światła i rozmycie sprawiają, że przeciwnika jest najtrudniej zauważyć w tym labiryncie efektów. Boli to zwłaszcza w trybie hardcore, gdzie bez minimap i mnóstwa automatycznych znaczników często jesteśmy zrezygnowani z własnej percepcji. Podczas gdy mój piec z łatwością radzi sobie z wyższymi ustawieniami, szybko przełączam się na wyższe ustawienia, wyłączając niektóre efekty. Po prostu nie da się grać inaczej.

Przykro mi, że ten rozdział w mojej ulubionej serii strzelanek zręcznościowych jest tak obszerny. Jednak Battlefield naprawdę jest tego wart. A skoro wspomniałem o błędach  kampanii, od razu przejdę do najważniejszej rzeczy, czyli dużej liczby boboli w trybie wieloosobowym.

Uruchomienie sieci BF było serią krytycznych awarii. Chociaż poniższe szybkie poprawki nieco ustabilizowały sytuację, pamiętam wczesne dni krytycznych recenzji gier z prawdziwym bólem. Zacznijmy od stabilności serwerów, a raczej ich niedoboru. Nie mogę zrozumieć, jak firma z dużą ilością pieniędzy mogłaby wypuścić produkt z kodem, który zawiesza się lub resetuje serwery gier w ciągu pierwszych kilku dni. Coś takiego można sobie wyobrazić w przypadku epickiej premiery  MMO z tysiącami graczy, ale nie przy rozproszonej strukturze, gdzie na  serwerze jest tylko siedemdziesięciu (dodaję kilku obserwujących).

Miałem okazję zamienić kilka słów z administratorami kilku  serwerów w klanie i wszyscy otrzymali dokładnie tę samą odpowiedź - nie mam pojęcia, co się dzieje. Zresetowanie ustawień, ponowne uruchomienie lub wyczyszczenie własnych reguł nie pomogło. Niezależnie od ustawień, po chwili serwer po prostu przestaje działać lub – jeśli nastrój jest dobry  – po prostu wyrzuca kilka osób z gry. Na szczęście po kilku dniach sytuacja trochę się poprawiła i ustabilizowała, choć póki co tak się dzieje, z oczywistych względów serwer potrafi "strzelać".

Kolejnym problemem jest stabilność samego klienta. Również tutaj, zaniepokojony dziwnymi i zupełnie nieoczekiwanymi awariami lub wydajnością pulpitu, przeprowadziłem wywiad środowiskowy ze znajomymi graczy. Sytuacja jest podobna do opisanej wcześniej. Niezależnie od konfiguracji sprzętu czy ustawień gry, każdy z Twoich znajomych (zwykle wielokrotnie) widział, jak pulpit lub klient zawiesza się podczas ładowania nowej mapy. I znowu poprawki, które można rozdawać pospiesznie i po cichu, trochę pomogły, ale nie rozwiązały całkowicie problemu. Co ciekawe, tym razem pięta achillesowa była najmniej problematyczna przy przegranej z Battlelog BF3.

Wisienką na torcie, czyli pomyłkami na karcie. Poważny błąd i niewiarygodnie głupi. Bo jak  inaczej zdefiniować zniszczenie w Operacji Blokada, która wprowadza zupełnie nową jakość zabawy, w tym… niekończącą się rozgrywkę. Jak to jest możliwe? Cóż, mamy dwie drużyny, jedną bombę i trzy punkty zaznaczone na mapie, które trzeba zdetonować. Dodam, że mecz nie ma biletów i jedynym sposobem na zakończenie meczu jest wysadzenie wszystkich  punktów połączonych przez jedną z dwóch drużyn. Na mapie zaznaczono trzy takie punkty. Pierwsza drużyna, która eksploduje trzy punkty na terytorium przeciwnika! Oklaskiwać! Wygraliśmy? O nie. Gra trwa. Teraz przeciwnik wypuszcza w nas trzy punkty. Kończyć się? To byłoby zbyt dobre...

I tak jechaliśmy ponad półtorej godziny po mapie, na której wszystko odpuściliśmy. Ciało jest gęste, bo mapa jest upakowana, poziomy skaczą jak szalone, w grze wciąż są bomby, a koniec jest w zasięgu wzroku. Administrator zawiesza się, przerywa grę, patrzymy na wyniki i jest… remis. Cóż, to całkowicie zrozumiałe. Interesuje tylko  poziom realizacji celów, określony dla obu stron jako 3. Oznacza to, że gdzieś jest jeszcze punkt do wybuchu, dobrze ukryty, sprytny i złośliwy dla głupich graczy. . Zostawiam to bez komentarza.

Zdarzyło mi się też kilka razy, że choć wyraźnie za tarczą antyrakietową, zostałem szczęśliwie zabity, aż do śmierci. Nie jestem jednak pewien, czy jest to efekt jakiegoś laga  serwera czy też „przezroczystości” pewnego obiektu, ale taka sytuacja się zdarzyła wiele razy,  więc moim zdaniem należy to odnotować.

Battlefield 4 Gameplay and Performance Preview | HotHardware

Po wybuchach petard, takich  jak ta powyżej, prawdopodobnie nie ma sensu wymieniać kilku innych drobnych błędów, które nie niszczą rozgrywki, a jedynie wywołują całą masę negatywnych emocji. Dodam  tylko, że chociaż nie jestem snajperem i uwielbiam niszczyć pojazdy i polować na wielkie gry na polu bitwy, to znowu czuję, że coś jest nie tak z hit boxami. Trudniej oceniać pepeszę z bliskiej odległości, ale wygląda na to, że miałem kilka przykładowych trafień w głowę, których gra nie chciała przejść. Mogłem się jednak  mylić, w razie potrzeby rozwiewam wątpliwości w komentarzach.

Ostateczny błąd dotyczy tylko rodzimych polskich podwórek. Rozumiem, że nie jest łatwo zrobić dub gry w naszym kraju. Niestety w BF to nie zadziałało, a polski dźwięk dialogów dał mi obolały trzonowiec podczas (na szczęście krótkiej) kampanii. Ale najgorsze przed nami. Bo nie wiem, jaki sadyzm skazał nas na to cierpienie. Skazani, ponieważ polska wersja gry nie ma opcji włączenia  angielskiej ścieżki dźwiękowej. Chcesz nasz? Masz to. Nie kompromis.

 

Wartość dodana

Jak każda nowoczesna strzelanka, Battlefield oferuje oczywiście szeroki zakres opcji związanych z  zarządzaniem. Zdobywamy doświadczenie na wielu poziomach,  od  klasy mistrza po klasę postaci, a kończymy na indywidualnych modelach broni. Oczywiście każda promocja umożliwia odblokowanie nowych zabawek, ulepszeń  już istniejących, czy możliwość pomalowania ich  jednym z dostępnych zestawów kamuflażu. Nowością są pakiety bojowe, czyli pakiety zawierające losowe towary otrzymywane za różne osiągnięcia lub po przejściu określonego poziomu. I chociaż rozumiem wrzucanie tutaj wszelkiego rodzaju bibelotów, nie podoba mi się możliwość odblokowania niektórych ulepszeń  w ten sposób.

 

Podsumowanie

Nie powiem, naprawdę lubię grać w multi. Battlefield jako projekt jest moim zdaniem najlepszą  zręcznościową strzelanką  na obecnym rynku. Chodzi o to, że teoretycznie to po prostu dobra gra. Zabawę niszczą niektóre niezwykle ważne problemy techniczne, które choć stopniowo eliminowane lub minimalizowane, wciąż mogą doprowadzać do szaleństwa. Dodajmy do tego kompletnie bezużyteczną i niekompetentną kampanię ze słabym, ale równie imperatywnym polskim głosem i garścią różnych błędów, a mamy obraz gry, która właśnie straciła grunt pod nogami.Skojarzenie zostało bardzo docenione.

Kup czy nie? Dla kawalera? Nie ma potrzeby. Dla wielu? Tak to prawda. Ale dopiero, gdy przeczytasz na forach gier, jest to wystarczająco poprawione, aby było warto.

 

PLUSY

+niesamowita mapa

+wykorzystanie środowiska wodnego

+dynamika gry

+modele uszkodzeń

+potencjalne pozycje dowódcy

+balans broni

+przy maksymalnych ustawieniach wygląda niesamowicie

+ulepszenia i dodatki głośności

 

MINUSY

-Przeciwko kampanii dla jednego gracza

-niestabilność serwera

-niestabilność klienta gry

-karny bug w kampanii i na niektórych mapach 

-niewyjaśnione zgony, musieliśmy znosić zły polski dźwięk dialogów

 

Ocena:7,0/10

0 Komentarzy

Ostatnie wpisy