grynaplus

GRYNAPLUS

Ładowanie...

grynaplus

GrynaPlus

banner-badge

Blog

Znajdują się tu wszystkie artykuły napisane przez naszych użytkowników!

8

NogaZ

1 rok temu

Recenzja gry Star Wars Jedi Fallen Order.

     Jak dotąd Electronic Arts nie miało zbyt wielu udanych „przebiegów” z prawami autorskimi Star Wars. Oczywiście powstało wiele gier niektóre mimo problemów stały się w końcu udanymi produktami ale prawda jest taka że ​​niestety potencjał marki nie został do tej pory wykorzystany. Potem pojawiło się  Jedi: Upadły Zakon.

Nie ma emocji, jest spokój

     Przez kilka lat po tym jak Disney przejął franczyzę Star Wars wszechświat znalazł się w lekkim impasie. Jednak ostatnie kilka miesięcy było kluczowe i zachęciło do rozszerzenia „nowej” zasady nad którą Kathleen Kennedy i jej zespół pracują poprzez komiksy filmy seriale i gry. Choć tych ostatnich jest stosunkowo niewiele Jedi: Fallen Order w przeciwieństwie do swoich poprzedniczek bardzo mocno rozwija fabułę i rzuca  światło na nowe wydarzenia pomiędzy Revenge of the Sith a New Hope. Głównym bohaterem jest  Cal Kestutis młody padawan który cudem przeżył czystkę zainicjowaną przez Imperatora Palpatine'a. Ukryty na planecie Bracca prowadzi spokojne życie jako zbieracz złomu ale jego los i lojalność wobec przyjaciół ostatecznie zmuszają go  do ujawnienia swoich talentów. To naturalnie dość szybko zwróciło uwagę Imperium na niego i służących mu  elitarnych Zabójców Mocy o których do tej pory wiedzieliśmy tylko z komiksów i seriali animowanych a ich istnienie sprowadza się do bardzo prostego zadania - zniszczenia reszty. Dowództwa Jedi. Próbując ocalić swoje życie Cal odnajduje byłą kochankę Jedi o imieniu Cerę która odcięła się od Mocy  oraz Greez wielorakiego oszusta i właścicielkę małego statku o  nazwie „Modliszka”. Ta niezwykła drużyna (która stopniowo rozwija się w dalszej części gry) oprócz wspólnego wroga szybko zaczyna współpracować z kolejnym problemem – poszukiwaniem holokronu w którym znajdują się lokalizacje wszystkich wrażliwych dzieci. . Oczywiście odnajdywanie artefaktów nie powinno yć uważane za sztukę ze względu na sztukę – Cerę i Cal chcieli pomóc w odbudowie Zakonu Jedi który po Rozkazie 66 prawie przestał  istnieć. Oczywiście zadanie nie jest łatwe poza Inkwizytorami (głównie w postaci drugiej i dziewiątej sióstr) musimy zmierzyć się z łowcami nagród całymi armiami szturmowców lokalnymi metodami na zwierzęta i czeka nas wiele zagadek. cel tajemniczej i starożytnej cywilizacji Zaffo. Ukończenie tego zestawu bez  pośpiechu i odnalezienia większości sekretów zajmie ci około 2025 godzin. Zaskakująco... wciągnęła mnie ta historia. Odbywa się to w bardzo logiczny sposób a odwiedzając inne planety –  jest w sumie pięć planet (no sześć jeśli liczyć docelowe miejsce) nieustannie odnajdujemy odniesienia i ciekawą perspektywę rozszerzania wszechświata. Tutaj ważna uwaga ode mnie - to będzie nie lada gratka dla fanów Gwiezdnych Wojen. Istnieje wiele smaczków związanych z erą Wojen Klonów i samą czystą a niektóre sceny i fabuły po prostu przejmują twoje serce. Właściwie w  finale poczułem prawdziwy chłód co nie jest normą w grach Gwiezdnych Wojen w ostatnich latach. „Opowieści o środowisku” porozrzucane tu i ówdzie przedmioty często składają się na samą historię. Należy również zauważyć że aby to wszystko docenić trzeba „usiąść” w Gwiezdnych Wojnach i poznać historię powstania Wookieech czy magię Mrocznych Sióstr. Nie oznacza to że mniej zaangażowani fani Gwiezdnych Wojen będą się nudzić wręcz przeciwnie! Rozwój fabuły jest  bardzo starannie zaplanowany ale dodatkowa wiedza o wszechświecie jest po prostu pomocna.

Nie na ignorancji, jest wiedza

     Fabuła to opowieść ale o ile fabuła doskonale uzupełnia świat Star Wars to największą siłą Jedi: Fallen Order jest sama rozgrywka. Paradoksalnie ten nie wymyślaj koła na nowo ale  łączy rozwiązania  przynajmniej kilku zaskakująco udanych serii. I tak znajdziemy  elementy bezpośrednio z Bloodborne czy Sekiro ale miejscami gra wygląda też jak Uncharted czy  Tom Raider! Walka to zasadniczo „Dark Souls z mieczami świetlnymi” ale  wzbogacona o szereg umiejętności i kombinacji opartych na Mocy. Mamy  więc tutaj klasyczne ruchy uników uników loków i kontry ale wszystkie ruchy uwzględniają również przyciąganie spowolnienie lub odpychanie wrogów a także skuteczne podwójne skoki. Jest tego sporo a opanowanie wszystkich wskazówek i trików jest zaskakująco zabawne – działa a dzięki rozbudowanemu drzewu rosnącemu – nasze możliwości stale się poszerzają. Łącznie istnieje kilkadziesiąt typów przeciwników z których każdy  ma swoją specyfikę i  nieco inne wymagania taktyczne. I tak dla niektórych lepiej jest uderzać lub odbijać podczas gdy inni nie ędą w stanie oejść się  bez użycia zwykłej Mocy a  inni wymagają przewrotów i niekończących się uników. Jeśli któryś z przeciwników nas pokona - wzniesiemy się do najbliższego punktu medytacji. To  odpowiednik ognia Dark Souls w którym możemy regenerować zdrowie (i odświeżyć część garderoby) ale także rozwijać swoją postać w trzech głównych kategoriach - survival szermierka oraz użycie siły. rozszerza się a sama gra zwiększa dynamikę. W każdym razie pomyśl o tym – Dark Souls z abażurem brzmi świetnie na papierze prawda? Gracze od lat prosili o taką produkcję nie bez powodu a kiedy w końcu powstała efekt był taki jak można się było spodziewać. Niezwykle satysfakcjonujące wrażenia z gry sprawiają że miecz świetlny walczy o to czym jest. Zamiast nudnych przycisków mamy tu  sporo taktyk obserwuj ruchy przeciwnika ale też „popisuj się” co oprócz tego że jest fajne zamienia się w realną przewagę.

Nie ma pasji, jest pogoda ducha

     Jedi: Fallen Order choć oferuje graczom pewne wyzwania i trudniejszych  przeciwników (oprócz głównych ossów na świecie są mniejsze "moce") to jest też dość hojny jeśli chodzi o oszczędność punktów. dostajemy średnio raz na 15 minut. To dobre rozwiązanie które sprawia że ​​gra się w nią nieco łatwiej niż w gry Word Software... ale też jest mniej frustrująca. Kilka taktyk na „normalizację” tytułu czyni to w rozsądny sposób który dopasowuje tytuł do potrzeb hardkorowych i początkujących graczy (gra oferuje cztery poziomy trudności od łatwego do ekstremalnie trudnego). To że kiedy umrzemy nie musimy iść pół mapy jest korzystne dla gry a sama śmierć jeśli  się zdarzy nie jest zbyt olesna. Jasne tracimy zarobione "Punkty Treningowe" (odzyskamy je uderzając wrogów którzy nas zabili) ale  powrót do miejsca w którym upadliśmy stosunkowo szybko ułatwia wyciąganie wniosków. Dyskusja i nauka reagowania na nowe zagrożenia. Nie oznacza to jednak że nie doświadczysz tego w Jedi: Upadły zakon. To zaskakujące ponieważ każda dostępna planeta to duża półotwarta mapa podobnie jak klasyczne poziomy  metroidvanie. Teoretycznie  możemy jechać wszędzie ale w praktyce wiele przejść mostów i skrótów jest po prostu blokowanych – żeby je „otworzyć” musimy nauczyć się odpowiednich umiejętności lub obejść się rozwiązać  zagadkę lub spróbować dostać się tam inną tańszą Oczywiście byłem pod wrażeniem projektu poziomów każdego poziomu każdej zagadki i każdej części gry wideo zaprojektowanej w naprawdę świetny i logiczny sposób. Wszystko tworzy na mapie spójną całość pełna fuzja korytarzy ścian lin i pomieszczeń a osiągnięcie takiego efektu  to prawdziwa sztuka. Czasami masz do czynienia z czymś co możesz nazwać dokuczliwym retrospekcji ale najczęściej po prostu to ignorujesz ponieważ świat jest tutaj zbudowany w sposób który sprawia że ​​odkrywanie go jest tak zabawne. Przejrzenie każdego zakamarka ma  swoje zalety. Oprócz fikcyjnych powiązanych z wcześniejszymi scenariuszami mamy  też szeroką gamę kolekcji które pozwalają nam rozwijać naszych bohaterów (np. poprzez zwiększenie liczby dostępnych stimpaków czy sumy punktów życia) wraz z nim pojawia się droid BD1 (np. np. z biegiem czasu uczymy się  hakować inne roboty lu otwierać zablokowane drzwi) lu zawiera przedmioty kosmetyczne – nowe skórki dla statku czy nawet samego Cala. Zabawa z dostosowywania głównego bohatera jest całkiem niezła ale wciąż pozostaje w tyle za dostosowywaniem miecza świetlnego. Tutaj mamy w sumie pięć 6 elementów (w zależności od rodzaju miecza) którymi możemy dowolnie sterować wybieramy kolor głowni (początkowo tylko dwa potem więcej) nadajnik spust rękojeść oraz materiał z którego wykonane jest ostrze. Mamy do dyspozycji szeroki wachlarz opcji wizualnych a co najbardziej cieszy to fakt że efekty są wyraźnie widoczne podczas rozgrywki oraz przerywników i korekt.Edycja w warsztacie to nie tylko „za kulisami”.

Nie ma śmierci, jest Moc

     Ale tak jak animacje bitewne sekwencje zręcznościowe czy przerywniki filmowe są naprawdę dobre muszę narzekać (w końcu ze względu na podobne podejście do tej pory!) na dwa inne punkty związane z kwestiami technicznymi. Niestety Jedi: Fallen Order ma  problemy z płynnością przynajmniej na konsolach. W wersji w którą grałem (chyba 1.02) gra często „trzeszczała” na otwartych przestrzeniach a ramki wyświetlacza były prawie o połowę zmniejszone. Czasami doświadczam też „zablokowanego” ekranu który może trwać  

5 sekund. Cóż raz gra całkowicie się zawiesiła i musiałem ją ponownie uruchomić. Ponadto niektóre tekstury są odtwarzane z dużym opóźnieniem. Wyskakujące okienko dla niektórych wzorców jest bardzo oczywiste i chociaż nie zdarza się  to  przez cały czas zdarza się dość często w trakcie gry. Problemy techniczne są w rzeczywistości największą przeszkodą w Jedi: Fallen Order – spadki szybkości transmisji i problemy z teksturami są widoczne w minusie które są największymi wadami pracy nad Respawnem ze mną. Oczywiście możliwe jest że z czasem da się je naprawić i są one sporadyczne - co godzinę znajdziesz coś „większego” prawda jest taka że ​​tytuł tego kalibru nie powinien ich w ogóle zawierać. I niestety są ale pomijając kwestie techniczne trudno  mi za cokolwiek winić Jedi: Fallen Order. Gra teoretycznie nie wnosi niczego nowego - to rodzaj Frankensteina który łączy w sobie pomysły rozsiane po różnych grach. Ale robi to  w bardzo udany bardzo elegancki sposób. W rezultacie mamy wydajną wymagającą (choć nie do końca hardkorową) grę i satysfakcjonującą rozgrywkę oraz historię która pasuje do komiksów seriali i filmów ze świata wojny wśród gwiazd. Nie spodziewałem się po grze zbyt wiele i  to chyba klucz do sukcesu... Tytuł tylko pozytywnie mnie zaskoczył ale ci którzy byli w nim od początku nie będą zawiedzeni. Gra jest zdecydowanie wymagająca a Zampella i spółka po raz kolejny udowodnili że są cholernie utalentowaną drużyną. To ich druga gra po Apex Legends która w tym roku jest bardzo dora mimo że Jedi: Fallen Order reprezentuje zupełnie inny gatunek niż poprzednie produkcje które studio ma w swoim portfelu inwestycyjnym. Po udanych przygodach Cala Kwestia  nie mogę się doczekać  kolejnej gry od Respawn Entertainment. Za wszelką cenę.

 

Moja ocena gry to :  8 /10

0 Komentarzy

Ostatnie wpisy