grynaplus

GRYNAPLUS

Ładowanie...

grynaplus

GrynaPlus

banner-badge

Blog

Znajdują się tu wszystkie artykuły napisane przez naszych użytkowników!

12

Blakszip

2 lata temu

Resident Evil 3 Remake - recenzja

Ponownie wracamy do nieszczęsnego Raccoon City, po którym plagi zombie przetaczają się niczym Mongołowie po Azji w XIII wieku. Akcja trójki osadzona jest w podobnym czasie co dwójki, więc losy Jill Valentine i Carlosa Oliveiry przeplatają się… lub też prawie ocierają o losy Leona i Claire z poprzedniej gry. Ponownie trzeba więc będzie brnąć po kolana w żywych trupach i uciekać przed wysokim, małomównym panem, który niczym czołg kroczy za bohaterką z niecnymi zamiarami. Jeszcze raz wypłyną na wierzch tajemnice złowrogiej korporacji zwanej Parasolką, a amunicję trzeba będzie oszczędzać, aby wszelkie zmutowane dziadostwo posłać do piachu. Remake trójki, podobnie jak to było z dwójką, raczej inspiruje się oryginałem niż go odtwarza. Odwiedzamy niektóre lokacje, które były w produkcji z 1999 roku, a inne miejsca są całkiem nowe. Trójka recyklinguje pewne miejsca z dwójki - chociażby komisariat policji, który wygląda tu tak samo jak w ubiegłorocznym remake’u, ale tu zwiedzamy jedynie mały fragment budynku. Tu akurat ten remake nie różni się od pierwowzoru sprzed 21 lat, bo w starym Resident Evil 3 też pojawiały się miejsca ze starego Resident Evil 2. Niemniej między remake’iem i oryginałem tyle jest różnic co podobieństw, a chyba największą zmianą od strony fabularnej jest odrzucenie wyborów oraz różnych zakończeń. W nowej wersji nie podejmujemy żadnych decyzji, a akcja toczy się z góry ustalonym torem do samego końca. Pod tym względem remake wydaje się nieco uboższy. No, chyba że istnieją jakieś mocno ukryte ninja-zakończenia, których społeczność graczy jeszcze nie odkryła.
Ponownie mamy tu możliwość zagrania dwiema postaciami, ale zamiast dwukrotnego przechodzenia gry, aby poznać całą historię tu po prostu większość zabawy kierujemy poczynaniami Jill, a od czasu do czasu biegamy też kudłatym Carlosem. Ale Resident Evil 3 przechodzi się raz - chyba, że chcemy sobie tytuł pospeedrunować na różnych poziomach trudności - do czego zresztą jesteśmy zachęcani podawanymi na koniec czasami potrzebnymi do otrzymania różnych ocen, ale to już nie jest zabawa dla każdego. Od strony rozgrywki ten Resident Evil 3 jest prawie taki sam jak remake sprzed roku, czyli jest to ewolucja modelu grania wymyślonego przy okazji Resident Evil 4. Zabawne, że kolejny remake zaplanowany przez Capcom ma być nową wizją czwórki, bo ta się aż tak bardzo nie zmieni będąc matką wszystkich współczesnych Residentów - tylko siódemka była nieco inna.

 

Resident Evil 3 Remake Ships 2 Million Units Worldwide in Five Days

 

Ale wracając do residenta trójki - ponownie mamy widok znad ramienia, trzecioosobowe strzelanie i celowanie oraz bardzo ograniczoną mobilność podczas mierzenia z broni. Zombiaki mają tu znowu głowy zdolne pochłonąć losową liczbę kul i czasem pękają jak arbuzy z petardą w środku po jednym strzale, a innym razem wcinają pociski jak Weird Al w parodii Rambo. Są jednak pewne drobne różnice w mechanikach - np. nóż Jill Valentine pochodzi od lepszego metalurga niż ostrza Claire i Leona w poprzedniej części, bo tym razem przyboczny kozik zrobiony jest z niezniszczalnium i można nim do woli sprawdzać leżące zombiaki na obecność czynności po-życiowych. Nie ma za to obrony przed przytulaniem, która pozwalała odgonić lepkiego zombiaka kosztem utraty noża. Są za to ruchy ratujące przed obrażeniami - podobnie jak w pierwowzorze, w którym Jill mogła unikać ciosów i odpychać niemilców - tutaj podzielono te dwie zdolności między bohaterów i Jill może wykonywać uniki, a Carlos wjeżdżać z bara we wrogów. Jeśli wykonamy to w odpowiednim momencie to działa to trochę jak taka aktywna kontra, ale niestety w moim odczuciu sprawdza się to tak sobie. Spłaszczona perspektywa specyficznego pola widzenia kamery utrudnia ocenę tego jak blisko jest zombiak i kiedy powinniśmy zareagować, więc mnie uniki głównie przydawały się w starciach z Nemezis. A tak, Nemezis, czyli odpowiednik Pana X z poprzedniej odsłony. Swoją drogą to śmieszne nazywać głównego wroga Nemezis. Równie dobrze mógłby się nazywać Antagonista. A Jill mogłaby mieć na imię Prota. Na nazwisko Gonistka. Prota Gonistka. 
Ale wracając do Nemezis - jest bardziej agresywny, skoczniejszy i zdecydowanie bardziej niebezpieczny, ale… od strony rozgrywki - mniej ciekawy. Pan X w remake’u Resident Evil 2 tropił gracza po posterunku policji - faktycznie przemierzał pomieszczenia tupiąc złowrogo zza ścian i kombinowanie jak go uniknąć samo z siebie było interesującą, emocjonującą zabawą. Nemezis niestety nie pełni tu takiej roli, bo kiedy się pojawia jest zwykle blisko, przybywa kiedy skończyliśmy już eksplorować bardziej otwarte lokacje i jedyne co możemy zrobić to uciekać lub - w pewnych określonych sytuacjach - walczyć z nim. Sam stwór zrobiony jest świetnie, a jego wygląd, ruchy i zwinność naprawdę wywołują wrażenie zagrożenia. Ale nie wydaje się on tu mechaniką, a raczej oskryptowanym zdarzeniem. I to jest też problem całej gry - jest dość szybka, oskryptowana i liniowa. Zaledwie na początku mamy nieco połączonych ulic do eksplorowania, które można by porównywać do posterunku z poprzedniej części, ale spędzamy tu niewiele czasu, a im dłużej gramy tym bardziej liniowo się robi. Owszem, jest tam jakiś dwupiętrowy szpital do zwiedzenia, fragment znajomego posterunku czy inne kanały, ale to są dość małe i ograniczone lokacje. Jakbym to miał jakoś prościej opisać - cały remake Resident Evil 3 przypomina drugą połowę remake’u Resident Evil 2. I nie zrozumcie mnie źle - gra się w to dobrze, walka satysfakcjonuje, a do tego widać, że rzecz zrobiono na bogato, bo mamy tu bardzo dużo fajnych, oskryptowanych scen, w których dzieją się widowiskowe rzeczy, ale - z drugiej strony - liniowość i gęsto rozmieszczone bezpieczne pomieszczenia, w których zapisujemy stan gry - pozbawiają zabawę tego elementu planowania ścieżek i głębszego zarządzania ograniczonym ekwipunkiem.

 

Resident Evil 3 minimum requirements revealed

 

Ten Resident Evil 3 jest tym dla Resident Evil 2 czym był Resident Evil 5 oraz 6 dla czwórki. Survival horrorem przerobionym bardziej na filmową grę akcji. Z tym, że takie RE6 było relatywnie długą grą, a nowy RE3 trwa 7-8 godzin przy pierwszym podejściu. Tyle zajmowało w poprzedniej grze przebrnięcie przez historię jednej postaci, a to przecież była dopiero połowa opowieści. Z jednej strony nie trzeba tu przechodzić dwa razy tych samych lokacji, aby przejść całość, ale zabawa jest krótsza. Aby jakoś zadośćuczynić temu, że gra nie jest zbyt długa Resident Evil 3 dostał tryb multiplayer, ale tak naprawdę jest to w zasadzie oddzielna gra, uruchamiana oddzielnie i z oddzielnymi osiągnięciami, którą otrzymuje się razem z RE3. Nazywa się to coś Resident Evil: Resistance. Osoby dramatu to czworo ocalałych i mózg operacji siedzący w swoim centrum dowodzenia z kamerami oraz różnymi narzędziami. Czwórka ocalałych musi uciec ze specjalnie zaprojektowanego laboratorium, a mózg operacji ma za zadanie rzucać im kłody pod nogi, aby ich przed tym powstrzymać. Resident Evil: Resistance to asymetryczna gra multiplayerowa 4 na 1 - trochę podobna do pomysłów takich jak Evolve albo Dead by Daylight. Ocalali przebiegają przez kilka segmentów specjalnej lokacji wykonując poboczne zadania, aby otworzyć przejścia do kolejnych sekcji. Szukają jakichś przedmiotów, które trzeba umieścić w określonym miejscu, polują na zombie-ochroniarza, aby zabrać mu kartę magnetyczną i użyć jej na kilku terminalach, a na koniec rozwalają kilka pojemników, aby otworzyć ostatnie drzwi i uciec. W tym czasie mózg operacji obserwuje wszystko przy pomocy kamer i używa różnych umiejętności - ustawia pułapki, zatrzaskuje drzwi, spawnuje zombiaki, potwory oraz wrogów specjalnych - jak np. Pana X - a nawet - jeśli chce - może bezpośrednio sterować niektórymi monstrami. Cała ucieczka jest na czas i wszystkie porażki ocalałych - otrzymywane obrażenia, zgony, wchodzenie we wnyki - skracają ten czas, a sukcesy - jak zabijanie wrogów i wykonywanie zadań - dorzucają cenne sekundy do licznika. Mózg operacji wygrywa nie wtedy, gdy ocalali zginą, bo oni się respawnują w razie zgonu, a wtedy, gdy skończy się czas. Oczywiście ocalali wygrywają jeśli przed końcem czasu uda im się uciec z laboratorium. Takie są podstawowe zasady. Oczywiście po drodze są też jakieś pieniądze do zebrania, za które można w specjalnych skrzyniach kupować wyposażenie i przydatne przedmioty, a sami ocalali oraz mózg operacji rekrutują się z grupy różnych postaci posiadających różne właściwości. 

 

Resident Evil 3 Remake Confirmed, Arriving in April 2020 - OnlySP

 

Jeden chłopak jest bokserem i może odpalić szał nawalania wrogów pięściami, a do tego szybciej wyważa drzwi, inna dziewczyna potrafi stawiać sferę leczenia i wykrywać przedmioty w otoczeniu, a jeszcze kolejna specjalizuje się w hakowaniu kamer mózgu operacji. Mózgów operacji też jest zresztą kilka i różnią się np. specjalnymi przeciwnikami, których mogą przyzywać do walki. I muszę przyznać, że Resident Evil: Resistance ma naprawdę sporo fajnych pomysłów, a do tego gra ma te kilka map, wachlarz naprawdę różnych postaci i niemało mechanik, które czynią zabawę sporo głębszą niż np. w takim Dead by Daylight. Które zresztą odpaliłem i pograłem chwilę, aby mieć porównanie. Niestety Resistance ma lepsze pomysły niż wykonanie. Przede wszystkim podjęto tu dziwną decyzję związaną z płynnością. Resident Evil 3 na konsoli całkiem nieźle utrzymuje 60 klatek na sekundę, a w Resistance chyba twórcy poszli w wyższą rozdzielczość i chociaż klatkaż jest odblokowany to ilość klatek oscyluje zwykle gdzieś między 40 a 50 ramkami w każdej sekundzie. Ani to płynne, ani komfortowe, a w grze multiplayerowej naprawdę powinni byli przyciąć detale dla płynności. Do tego miałem poważne problemy ze znalezieniem gry kiedy chciałem grać jako mózg operacji - czekałem nawet i po 40 minut. Tymczasem gry dla ocalałych znajdowało mi bardzo szybko, często w minutę lub mniej. 
Sama zabawa jest też często bardzo chaotyczna, bo dość płynne hitboxy chwytania graczy przez zombiaki w rywalizacyjnej grze multiplayerowej nie wydają się zbyt dobrym pomysłem, a sam kod sieciowy pozostawia nieco do życzenia i niejednokrotnie opóźnienia w reakcjach umarlaków na moje strzały były bardzo wyraźne. Na szczęście nie działo się to zawsze, ale nierzadko moje doświadczenie z graniem cierpiało z powodu technicznych niedoskonałości. No i niestety mamy tu do czynienia z miękkim pay2win, bo chociaż możemy odblokowywać rzeczy za darmo to gra pozwala znacznie przyspieszyć zdobywanie nowych ulepszeń jeśli skorzystamy z mikrotransakcji. Część z tych rzeczy to elementy kosmetyczne, ale niestety są też przedmioty, które wprost ułatwiają rozgrywkę zwiększając ilość zadawanych obrażeń albo redukując czas potrzebny na wykonanie jakichś czynności. Muszę więc przyznać, że mam bardzo mieszane odczucia względem tego Resistance, bo pomysły są naprawdę niezłe i rozgrywka ma sporo głębi, a jednocześnie zbyt wiele znaczących elementów kuleje niczym zombiak postrzelony w nogę ze strzelby.

0 Komentarzy

Ostatnie wpisy