grynaplus

GRYNAPLUS

Ładowanie...

grynaplus

GrynaPlus

banner-badge

Blog

Znajdują się tu wszystkie artykuły napisane przez naszych użytkowników!

12

Blakszip

3 lata temu

The Eternal Cylinder - recenzja

Opowieść zaczyna się od narodzin naszego bohatera zwanego Trebhumem. Narodziny były niezbyt przyjemne, bo już w pierwszych sekundach życia musi uciekać przed apokaliptycznym wydarzeniem, którym jest toczący się wielki cylinder, który ciągnie się po horyzont. Trebhumy posiadają pamięć gatunkową, ale większość z niej została im odebrana. Nasz trąbiasty protagonista będzie musiał odnaleźć swoich pobratymców, odzyskać wiedzę o przeszłości swego gatunku i znaleźć sposób na przerwanie walcowatej apokalipsy. Specjalna zdolność Trebhumów pozwala im mutować pod wpływem tego, co jedzą. Zjedzą jajo skocznego insekta, po czym ich mogą skakać wyżej. Gdy pochłoną sporą rybę, to zamienią się w potężnego bohatera, który może w swojej trąbo-kieszeni trzymać więcej fantów. Nasi trąbowaci podopieczni będą przemierzać swoją planetę pełną różnych nisz ekologicznych, osobliwych zwierząt i roślin. Twórcy wyraźnie inspirują się surrealistami i starali się, aby nic tutaj nie wyglądało zbyt znajomo. Napotykane formy roślinne i zwierzęce wyglądają obco i osobliwie. Opowieść prowadzona jest przy pomocy narratora z dość miłym głosem. Na samym początku można odnieść wrażenie, że całość jest nieco infantylna, bo przypomina w swojej formie bajkę dla dzieci. Wtedy wjeżdżają słudzy Cylindra będący bardzo niepokojącym połączeniem ludzkiego ciała oraz różnej maszynerii. W wywiadzie jeden z twórców mówił, że chcieli jakoś odróżnić sługi Wszechwalca od naturalnej fauny planety, na której toczy się akcja gry. Z faktu, że planeta jest zamieszkiwana przez obce cywilizacje, dziwaczne istoty wynika, że formy ludzkie wyglądają tam obco. Ten efekt jest mocno niepokojący, bo ociera się o horror cielesny. Zresztą wszelkie ludzkie twory są tu wstępem do jakiegoś koszmaru. Nawet dziecięcy plac zabaw wygląda nienaturalnie. Nie jest to tylko decyzja stylistyczna, ponieważ gra sensownie wyjaśnia, dlaczego te stwory wyglądają jak wyglądają. Co ciekawe współgra to z resztą gry, bo w przeciwieństwie do bajkowego narratora cała opowieść wydaje się jeszcze bardziej ponura. Gdy Trebhumy uciekają przed goniącą ich walcowatą apokalipsą, napotykają przedstawicieli starszyzny sugerujących różne rozwiązania cylindrycznego problemu. Trebhumy zwiedzają dawne świątynie, uruchamiają tajemnicze artefakty, szukają mutacji, które pozwolą im pokonać przeciwności lub zobaczyć, co dzieje się po drugiej stronie Cylindra.

 

Wacky open-world adventure with The Eternal Cylinder - Closed Beta  Registration Available Now. - BunnyGaming.com

 

Pomimo nieco survivalowej otoczki, opowieść w The Eternal Cylinder jest cały czas ukierunkowana i prowadzi nas przez kolejne wydarzenia. Pomimo tego, że niektóre lokacje są generowane proceduralnie, to w grze nie brakuje miejsc fabularnie istotnych, które zaprojektowano ręcznie. Ta opowieść spodobała mi się. Wiadomo, że narrator mówiący za prawie wszystkich jest rozwiązaniem niskobudżetowym, ale całość została ciekawie napisana. Mamy nieco tajemnic do rozwikłania i co najmniej kilka zaskakujących momentów.

The Eternal Cylinder to zasadniczo trzecioosobowy sandbox, w którym biegamy sobie po otwartych, ale niewielkich przestrzeniach. Nasze Trebhumy potrafią skakać oraz turlać. Zatem fizyka jest całkiem przyjemna i dobrze odbija się trąbalskimi po wertepach. Zapewne twórcy wykorzystali tu doświadczenia nabyte przy tworzeniu serii Rock of Ages. Stworki potrafią też zasysać trąbą przedmioty i nosić je w wewnętrznym schowku, a następnie wystrzelić jak pocisk lub zjeść. Do tego dochodzą różne zdolności wynikające z mutacji, których jest kilkadziesiąt. Jedne nogi pozwalają skakać wyżej, inne pływać lub biegać szybciej. Korpus może być rozciągliwy jak balon, aby umożliwić lewitację, obły jak ryba pozwalający dłużej pływać, może też przetwarzać wszystko na wodę lub przerabiać rudy na specjalny materiał do ulepszeń. Trąby mogą podpalać, filtrować zatrute powietrze, pluć toksynami, a oczy potrafią identyfikować faunę i florę, lokalizować ukryte w okolicy zasoby itd. Niektóre mutacje można ze sobą łączyć, a inne się zastępują. Po drodze napotkamy więcej Trebhumów, które dołączą do naszej drużyny. Wówczas możemy mieć różnie wyspecjalizowanych osobników i przełączać się między nimi. Gra ma komponent survivalowy, ale nie jest on zbyt nachalny, bo niczego tu nie budujemy. Wszystko i tak zostałoby rozjechane przez cylindryczny wyrównywacz. W grze musimy jedynie dbać o poziom wody oraz jedzenia w organizmie, aby nie umrzeć i mieć siłę się turlać. Nie jest to zbyt trudne, ponieważ zasoby uzupełniamy zwykle, kiedy chcemy przemieścić się do kolejnej lokacji, bo wtedy trzeba będzie uciekać przed Cylindrem. Rozgrywka ma tu powtarzający się cykl. Najpierw zwiedzamy jakiś region w celu zebrania zasobów, później wykonujemy zadania fabularne. Kiedy zdecydujemy się ruszyć dalej, napełniamy brzuszki wodą oraz jedzeniem, a następnie przekraczamy granicę regionu. W tym momencie budzi się Cylinder, który miażdży krajobraz za nami. Musimy szybko dotrzeć do widocznej w oddali wieży hamulcowej, która zatrzyma walec apokalipsy i rozpocząć zwiedzanie kolejnej lokacji. Jeśli nie dotrzemy na czas do wieży, to giniemy. Na szczęście gra często robi autozapis, do tego możemy zapisać jej stan ręcznie. Dopóki nie opuścimy wyraźnie oznaczonego regionu przed Cylindrem, to nic nas nie popędza. Możemy eksplorować oraz eksperymentować teren do woli. Dopóki nie zjemy obiektu, to nie poznamy jego efektów. Niektóre jadalne przedmioty nie są łatwe do pozyskania, bo rosną wysoko na roślinie albo są upuszczane przez niektóre stwory po śmierci.

 

All you need to know about surrealist survival game The Eternal Cylinder -  The Indie Game Website

 

Poza cyklicznie szarżującym Cylindrem i okazjonalnymi atakami jego sługusów zagrożenie stanowią też naturalne drapieżniki. Na późniejszych etapach gry pojawiają się mutacje oferujące zdolności bojowe. Jednak walki w tej grze nie ma zbyt wiele. Trebhumy to dość pokojowe stworzenia i raczej umykają przed agresorami. Niemniej The Eternal Cylinder ma kilka konfrontacji, które można by nazwać walkami z bossami, które wymagają znalezienia sposobu na wroga. Są one nawet przyzwoite. Można się tu czasem zaciąć, ale wynika to trochę z założenia, że gra opiera się na eksperymentowaniu. Chociaż przez większość czasu nasze cele określone są jasno, to nie zawsze to samo można powiedzieć o metodach. Mnie zdarzyło się błądzić ze dwa razy, więc trzeba być gotowym na pewne trudności. Niemniej sama gra nie jest przesadnie trudna. Elementy surwiwalowe są tak proste, że z powodu pragnienia nie zginąłem ani razu, jednak moje Trebhumy czasami padały od ataków drapieżników. Jednak jak wcześniej wspomniałem gra robi częste autozapisy i pozwala też samodzielnie zapisać stan gry. Nawet jeśli nie chcemy z nich korzystać, to po drodze napotykamy wiele stworków, którymi możemy uzupełnić drużynę. Na specjalnych ołtarzach również można przywrócić do życia poległych towarzyszy. Jest to jednak dość kosztowna zabawa.

Ukończenie The Eternal Cylinder zajęło mi około 18 godzin, ale to dlatego, że wciągnąłem się w szperanie i szukanie późniejszych składników do receptur, aby utrwalać mutacje. Sporo z tego można zignorować, a wtedy pewno całość da się przejść w mniej niż 15 godzin. Czy podczas gry bawiłem się dobrze? Raczej tak, ale gra ma swoje problemy, które potrafią zmęczyć. To nie jest zbyt dobra platformówka, a  także niestety ma sporo skakania. Wchodzenie na jakieś formacje skalne na powierzchni planety jeszcze można przeboleć, ale skakanie po platformach w jaskiniach i świątyniach to czysta męczarnia. Do tego ktoś sobie wymyślił, że minerały, które wykorzystujemy do ulepszania wytrzymałości, zdrowia i tym podobnych statystyk będą występowały głównie na ścianach. Zatem zbieranie ich jest równie przyjemne co wkręcanie wkrętów w meble od spodu. Tutaj skaczemy naszym Trebhumem przy ścianie, najczęściej z mutacjami nóg i dmuchanej lewitacji, turlamy się po tych skałach jak obrażone dziecko po podłodze w markecie i mamy nadzieję, że strumień powietrza z trąby trafi w minerały. Jakby się to robiło raz czy dwa razy w grze to bym zrozumiał, ale takie coś napotykamy w wielu jaskiniach oraz w każdej małej świątyni z ulepszeniami, których znajdziemy po drodze przynajmniej kilkanaście. Ekran zarządzania przedmiotami, który pozwala je przerzucać między podopiecznymi niby się sprawdza, ale pod koniec gry żonglujemy taką ilością obiektów, że całość staje się pracą układacza produktów.

Podczas przełączania się między Trebhumami widok skacze ze zmienną prędkością od stworka do stworka i jest to niewygodne. Jeśli jakiś trąbalski nam się zawieruszył i akurat został w tyle, to nie ma go jak wskazać. Przydałaby się możliwość wyboru postaci z poziomu ekranu ekwipunku, ale niestety takiej nie ma. Jest kilka takich miejsc w grze, na szczęście niewiele, w których mamy jakieś trujące jeziora albo lawę. I wtedy nasi towarzysze uznają, że nie ma lepszego relaksu niż kąpiel w roztopionej skale wulkanicznej. My skaczemy sobie po jakichś platformach, a reszta pakuje się do lawy, aby się odprężyć. The Eternal Cylinder było dość długo we wczesnym dostępie, ale teraz już z niego wyszło i jest ukończoną grą. Niestety tego nie widać, bo nadal sprawia wrażenie późnej bety. Wizerunki Trebhumów na ekranie ekwipunku potrafią być pozamieniane miejscami i nie raz dawałem przedmioty jednemu, a potem okazywało się, że otrzymał je inny stworek. Takich drobnych, ale drażniących niedoskonałości jest tu niestety więcej. Niemniej o ile techniczne aspekty jej wyglądu niezbyt zachwycają, o tyle już same projekty wizualne są absolutnym mistrzostwem.

I oto całe The Eternal Cylinder. Jedna z bardziej oryginalnych, interesujących, niezależnych gier średnio-budżetowych. Produkcja jest pomysłowa, dziwaczna, ale i nawiązująca do dawnych czasów elektronicznej rozrywki, w których twórcy nie bali się surrealizmu i tworzenia rzeczy, które nie wydają się znajome. Przedziwna mieszanka infantylnej opowieści i niepokojącego mroku. Diament, ale bardzo nieoszlifowany, bo czasami granie w nią jest męczące, techniczna strona jest niedopracowana, a niektóre mechaniki wydają się nie do końca przemyślane. Więc jeśli ktoś chciałby zagrać w coś nietypowego i oryginalnego to gra dostarcza właśnie takich wrażeń.

"

"

"

"

"

"

0 Komentarzy

Ostatnie wpisy