grynaplus

GRYNAPLUS

Ładowanie...

grynaplus

GrynaPlus

banner-badge

Blog

Znajdują się tu wszystkie artykuły napisane przez naszych użytkowników!

12

Blakszip

3 lata temu

Valheim - opinia

Przyznaję, że nie gram zbyt wiele w surwiwalówki, bo chociaż sama idea tych gier mi się podoba to jednak zwykle zniechęca mnie perspektywa wielogodzinnego zbierania zasobów i niańczenia bohatera, który co chwila przymiera głodem. Valheim teoretycznie jest podobne, a jednak świetnie balansuje te elementy i wprowadza swoje pomysły. Jako poległy w bitwie wiking nieoczekiwanie nie trafiamy do Valhalli, a do nieznanego, dziesiątego świata Valheim i otrzymujemy zadanie pokonania wrogów Odyna - dopiero wtedy wrota do Asgardu staną przed nami otworem. Zostajemy zrzuceni na wyspy wygenerowane przez algorytm, które będziemy musieli poznać, aby przetrwać i wykonać zadanie. Cała struktura zabawy jest zbudowana na eksplorowaniu otoczenia, konstruowaniu i rozwijaniu swoich baz, szukaniu i przygotowywaniu się do walki z kolejnym bossem, a kiedy już go pokonamy to otwierają się przed nami nowe możliwości i cykl się powtarza. Gra jest silnie inspirowana mitologią nordycką i wprost wspomina o Odynie czy Thorze, ale jednocześnie podchodzi do tematu bardzo luźno. Do klasycznych dziewięciu światów dodano wymyślony przez twórców gry dziesiąty - Valheim. Niektóre istoty są mitologiczne, inne całkiem wymyślone albo niezbyt podobne do pierwowzorów - jak niksy, które tu są wodnymi jaszczurkami, a nie niewiastami z ewentualnym rybim ogonem podobnymi do słowiańskich rusałek. Inne mają nieoczekiwane źródła - Greydwarfy, szare karły - lub jak to ładnie tłumaczy polska wersja - Szarły to istoty z powieści Astrid Lindgren “Ronja, córka zbójnika”, a nie z mitologii. W kronikach będę się starał odnieść do źródeł mitologicznych, aby nadać temu nieco więcej charakteru, ale sama gra jest mitologiczna jedynie powierzchownie i umownie. Niemniej ma dzięki temu fajny klimat. 
To co jednak w Valheim jest ważne to fakt, że gra nie stara się na siłę gnoić gracza. Nie musimy jeść, bo postać nie umiera z głodu, ale posilać się warto, bo nasz wiking ma trzy sloty na jedzenie w żołądku i obżarcie się kiełbasą lub owocami może, tymczasowo, nawet kilkukrotnie wydłużyć pasek zdrowia oraz wytrzymałości. Więc można sobie olać pożywienie kiedy rozbudowujemy bazę, ale na wyprawy dobrze jest być najedzonym i mieć ze sobą prowiant na wypadek późniejszego burczenia w brzuchu. Przy czym - co ciekawe - jedzenie nie działa natychmiast, bo jego efekty nabierają mocy podczas trawienia, więc nie można go zszamać kiedy się np. umiera od trucizny - padniemy martwi zanim jedzenie powiększy nam pasek zdrowia. Poza tym gra ma świetny, kreatywny model budowania. Istnieje tu taka prosta fizyka - obiekty przylegające do podłoża stanowią fundament i kiedy wznosimy nasze budynki to im dalej od fundamentu tym słabsze stają się elementy - o czym informuje nas ich kolor przy budowaniu - belka doczepiona do czerwonego odpadnie, więc trzeba ją dodatkowo podeprzeć. Do tego drewniane elementy należy osłonić dachem, bo deszcz niszczy odsłonięte drewno, a i nie da się korzystać z łóżka lub warsztatu dopóki nie jest zadaszony. Do spania potrzebny jest też pobliski ogień, ale palenisko generuje dym i podczas budowy domków trzeba zapewnić odpowiednią wentylację, aby się nie zaczadzić.

 

Valheim - czym jest gra, która podbiła Steama? Produkcja w dwa tygodnie  sprzedała się w liczbie ponad 2 mln egzemplarzy | PurePC.pl

 

Elementy konstrukcyjne można obracać co 22,5 stopnia co daje wiele wolności, a jednocześnie umożliwia sensowne łączenie ze sobą kolejnych zabudowań. Elementy przyczepiają się do siebie w logicznych miejscach, ale jeśli chcemy możemy je też umieszczać dowolnie. Ale chyba najlepsze jest to, że jeśli coś nam nie wyjdzie to rozmontowując każdy obiekt odzyskamy 100% wykorzystanych zasobów. Tak, wszystko można cofnąć i nie wyśle nas to do lasu na pół godziny wyrębu, aby wypróbować inny pomysł. No, chyba że będzie ambitniejszy od poprzedniego. Narzędzia się zużywają, ale całkiem zużyte nie rozpadają się, a jedynie stają tymczasowo bezużyteczne i naprawienie ich nic nie kosztuje - trzeba tylko pójść z nimi do stosownego warsztatu. Z czasem będziemy mogli formować teren, budować łodzie, a kolejne biomy oferują kolejne zasoby - miedź i cynę do wytapiania brązu, żelazo czy srebro. A wraz z kolejnymi zasobami rośnie pula możliwych do wyprodukowania narzędzi i struktur. No i każdy boss dostarcza jakiś przełom technologiczny - pokonanie pierwszego Eikthyra oznacza wyjście z ery drewna do ery brązu, a kolejny z pięciu bossów otwiera przed nami drogę do żelaza. No i samo farmienie zasobów jest przyjemne - ścinanie drzew stanowi fizyczną minigrę, bo przewracające się drzewa potrafią powalać inne drzewa, a do tego mogą przygnieść gracza. Skóry zdobywamy polując, rudy metali wykopujemy kilofem, a że te są już ciężkie to będziemy je przewozić sterowanym fizyką wózkiem, a potem - bardzo fajnie działającymi - statkami. Na kolejnym etapie można budować portale, które bardzo się przydają, bo świat gry jest ogromny, ale nie da się przez nie przenosić metali, więc nadal trzeba myśleć o logistyce niektórych zasobów. Niemniej jeśli Valheim jawi Wam się jako łatwa gra to nie do końca tak jest. Owszem, nie jest to gra wredna, nie jest brutalną surwiwalówką i początki są dość przyjazne, ale kolejne biomy stają się coraz trudniejsze - szczując nas np. szybko zabijającymi truciznami i ciągłym deszczem, wyprawy morskie są sporym zagrożeniem dla naszego wyposażenia, a o ile pierwsi bossowie są dość łatwi to już od trzeciego trzeba być naprawdę dobrze przygotowanym, aby mieć jakiekolwiek szanse. Ten model postępu oparty o przygotowania i walkę z kolejnymi bossami bardzo przypomina mi Terrarię. To całkiem miłe skojarzenie i obecność tych bossów daje graczowi jakieś cele - poza tymi, które gracz wyznaczy sobie sam. No i sam model walki jest dość przyjemny - oparty na animacjach i wyprodukowanym sprzęcie, z dorzuconymi specjalnymi atakami poszczególnych typów oręża, możliwością blokowania, parowania ciosów i turlania się.

 

Valheim z założenia jest grą kooperacyjną i twórcy sugerują granie w kilka osób po sieci, ale ja ze swoim introwertyzmem i upodobaniem do samodzielnego planowania oraz realizowania projektów budowlanych, świetnie bawiłem się sam przez te 50 godzin. Jasne - w pojedynkę rozwój jest wolniejszy, ale moim zdaniem ta gra nadaje się także dla pojedynczego gracza. I niby jest to gra we wczesnym dostępie, ale jakby twórcy wywalili z niej kilka pustych, niedokończonych biomów, dodali jakieś fabularne zakończenie i powiedzieli, że to pełny produkt - uwierzyłbym. Wszystko tu działa i wygląda świetnie. Sama oprawa, stylizowana na pikselowatą prostotę, jest bardzo przyjemna dla oka, melodyjki przypisane do poszczególnych biomów nie doprowadziły mnie do szaleństwa przez te kilkadziesiąt godzin i… prawdę mówiąc mam ochotę to przejść, a patrząc na rosnący poziom trudności - pewno jestem dopiero w połowie aktualnej wersji gry.

0 Komentarzy

Ostatnie wpisy